Kiedy rozpoczynam codzienną praktykę i stawiam stopy na macie, fizycznie wyznacza ona moją przestrzeń. Praktykując w ciszy i spokoju, w domu, mogę ze spokojem umysłu oddać się pełnemu skupieniu. Tworząc filmy na swój kanał i posty na Instagram, godzę się z tym, że moja przestrzeń nie jest zawężona do maty. I choć Joginki i Jogini, z którymi mam wirtualny kontakt, dają mi mnóstwo energii i motywacji, zdarza się też, że po drugiej stronie jest osoba, która małymi szpilkami próbuje przebić strefę, w której czuję się pewnie i bezpiecznie. Czy skutecznie?
Nie tak dawno temu spotkałam się z soczystym hejtem. Wymierzonym w czuły punkt, który dla mnie jest sposobem chwytania dystansu do samej siebie. Ci którzy mnie znają wiedzą, że odstaję od wizerunku mega szczupłej joginki z Instagrama. I wiecie co? Jakoś nie mam z tym problemu. Nie powstrzymało mnie to przez stworzeniem kanału na YouTube, robieniem sobie zdjęć, czy dodawaniem sobie masła orzechowego do koktajlu.
Na początek opowiem trochę o swoim spojrzeniu na pewne tematy, abyście lepiej zrozumieli moją reakcję w tamtym nieprzyjemnym momencie.
Wszystkiemu winna jest joga. To przez nią, a właściwie dzięki niej, poznałam czym jest poczucie własnej wartości. Zaczęło się niepozornie od pierwszego razu, gdy zrobiłam Pozycję Kruka (Bakasana). Okazało się, że mogę. To ciekawe, jak aspekt fizyczny zmienia nas psychicznie. Pomyślałam, że skoro mogę zrobić tą, czy inną zaawansowaną asanę, mogę też bez obaw wyrazić swoją opinię na dany temat. Oczywiście nie wszytko można potraktować tak liniowo. Jednak u mnie, w tamtym konkretnym momencie, to zadziałało. Znam historię osób, które po tym, jak samodzielnie stanęły na głowie, przewartościowały swoje życie. Serio.
Są różne teorie rozwoju na Ośmiostopniowej Ścieżce Jogi. Część osób uważa, że można ją porównać do schodów i to, jak się po nich stopniowo wspinamy: od yam i niyam, poprzez asane i pranayamę, po pratyaharę, dharanę, dhyanę aż do samadhi. Osobiście mam wrażenie, że ludzie Zachodu od razu wpadają na trzeci stopień nie odrabiając dwóch pierwszych lekcji – zasad etycznych (yamy) i moralnych (niyamy). Jednak Joga ma taką właściwość, że i tak przypomni o swoim nie-fizycznym aspekcie. Może właśnie stąd te stopniowe zmiany w naszej psychice pod wpływem praktyki asan?
Na macie, podczas praktyki jogi, mamy co „przerabiać”. Nasze lęki, obawy, niska samoocena, poczucie żalu i wiele innych głęboko skrywanych emocji. Wychodzą w najmniej oczekiwanych momentach. Pamiętam, jak płakałam zaczynając mocniejsze wygięcia w tył, które pojawiają się w II serii Ashtanga Jogi. W sumie, to nawet nie było mi smutno. Mimo wszystko łzy leciały mi mimowolnie w mostkach, Kapotasanie, a nawet podczas relaksu! Na szczęście po tygodniu mi to minęło, bo pamiętam jak nie mogłam powstrzymać łez w autobusie miejskim, jadąc na zajęcia na uczelni. Mam wrażenie, że fizyczny aspekt jogi oczyszcza nas z tych emocji jakie zamykamy w ciele. To powolny proces, który jest jak odtrutka na wszystkie negatywne emocje. Im mniej ich mamy w sobie, tym stopniowo zmienia się nasze spojrzenie na świat. To proste, jeśli nie masz w sobie zawiści, cieszysz się z sukcesów innych tak samo jak własnych. I tutaj może leży przyczyna hejtu? Odpowiedzcie sobie sami.
Wrócę teraz do samej nieprzyjemnej sytuacji z sieci. Ten pierwszy raz jest zawsze dotkliwy. Wszystko zależy jednak od tego, jak czujemy się sami ze sobą. Joga dała mi i utrwaliła we mnie poczucie własnej wartości. Nie zrobiły tego setki pozytywnych komentarzy w mediach społecznościowych (choć i one są bardzo miłe i dają ogromną ilość motywacji do działania). Nigdy nie budowałam poczucia własnej wartości na komentarzach, bo jest to wieża budowana ze szkła. Wystarczy, że ktoś rzuci w nią hejterskim kamieniem i wszystko rozsypie się w drobne kawałki. Dlatego w tamtym momencie, kamień po prostu się ode mnie odbił. Dlaczego nie zamknęłam się w sobie, nie zaczęłam się głodzić i nie płakałam po nocach? Bo akceptuje siebie taką, jaka jestem. To, że noszę rozmiar M nie czyni mnie ani lepszą, ani gorszą od innych. To na sali jogi nauczyłam się, aby nie porównywać się do innych. Jeśli przestaniesz to robić, okaże się, że wcale nie jesteś „za bardzo”, czy „za mało” jakaś/jakiś. Po prostu jesteś i ważne jest, aby zaakceptować i pokochać siebie w tym momencie w jakim się znajdujesz. Parę centymetrów mniej nie spowoduje, że nagle staniesz się lepszą istotą. Ciało nie jest dla mnie przedmiotem kultu i obsesji na jego punkcie. To tylko powłoka, choć oczywiście dbam o nią. Praktyka jogi dała mi silne, zdrowe i elastyczne ciało. Zmiana diety na wegańska spowodowała, że zdrowiej się odżywiam. Z większą świadomością dobieram kosmetyki. Jednak z tyłu głowy ciągle mam to, że ciało ma mi służyć do odkrywania świata, zamiast tworzenia obsesji na jego punkcie. Doceniam możliwości jakie mi daje i nie zamartwiam się dodatkowym centymetrem w biodrach, czy zmarszczką pod okiem.
Małgorzata Kobus-Kwiatkowska
Małgosię znajdziesz tutaj – WWW | Facebook | Instagram | YouTube
3 komentarze
Monika
Wow! Małgosię znam z Jej kanału Anatomia Jogi oraz Internetowego Studia PY. Brałam też udział w Jej wspaniałych warsztatach w czerwcu i odbieram Ją jako cudowną, ciepłą kobietę oraz fantastyczną nauczycielkę! Nie ma w niej ani grama wyższości, za to ma otwarte serce i równo traktuje wszystkich. Tutaj udało Jej się mnie zaskoczyć 🙂 Nie wiedziałam, że tak pięknie piszę! Miałam łzy w oczach! Z tekstem zgadzam się w 100 % Jestem bliżej początku ścieżki, ale widzę wyraźnie wielki wpływ Jogi na wnętrze 🙂
Zuza
Dziękuję Pani Gosi za ten tekst. Znam ją z YT i fb, gdy ją pierwszy raz zobaczyłam pomyślałam, że to silna (psychicznie), pewna siebie babka. I nawet jej pozazdrościłam (pozytywnie). Ode mnie nigdy nie biła pewność siebie. Zawsze miałam kompleksy związane z wyglądem i nawet, gdy ważyłam 40 kg jako dorosła kobieta, czułam się gruba; za gruba z ideałem, jaki media zakotwiczyły w mojej głowie. Mam nadzieję, że niedługo, dzięki jodze i pracy nad sobą, będę miała tak zdrowy stosunek do siebie i szacunek do mojego ciała, jak Pani Gosia. A dzięki takim tekstom mam jeszcze więcej motywacji, by o to zadbać. Pozdrawiam
Kasia
Bardzo ubolewam, ze yoga – jak moda – czesto promuje tylko jedna, ograniczona wizje kobiecego ciala. Sama dumnie nosze rozmiar M i joginki o podobnych ksztaltach sa dla mnie ogromna inspiracja – pokazuja, ze kobiece formy to nie limit, a szczupla figura to nie cel! Dzieki za super tekst 🙂