Dzisiejsza forma rozmowy przybrała nieco inną formę, bo tym razem to Ola stanęła przed obiektywem. ½ Miamiko i pełnoetatowa #modernwitch w jej nowym projekcie – Cosmic Pantry. Rozmawiamy o jej planach, wizji i sposobach na dobre życie, przeczytajcie!
Zacznijmy może od tego, jak to się zaczęło? Skąd Twoje zainteresowanie naturalną medycyną?
Przestałam jeść mięso i produkty pochodzenia zwierzęcego już ponad trzy lata temu. To była naprawdę fascynująca zmiana i najlepsza decyzja w moim życiu – czułam się świetnie! Mniej więcej dwa lata później odstawiłam tabletki hormonalne i wtedy się zaczęło. Muszę przyznać, że ten krok nie był do końca przemyślany i nie przyłożyłam do tego takiej uwagi, jak należy. Spuchłam momentalnie, z dnia na dzień nie mieściłam się w swoje ubrania. Byłam okropnie nieznośna, ale tłumaczyłam to sobie gorszym momentem w życiu, nie myślałam wtedy, że moje ciało potrzebuje trochę miłości i dbałości, żeby dojść do siebie i się ustabilizować. Hormony to bardzo delikatna sprawa – kontrolują wszystkie aspekty Twojego życia, serio. Sen, apetyt, humor, wszystko! A wrażliwe są te cholerstwa, jak nic innego. Niestety, kiedy już zdałam sobie sprawę, że coś jest nie tak, trochę szkód było wyrządzonych w organizmie i nie tak łatwo było to naprawić. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam, gdy zorientowałam się, że może to z hormonami jest coś nie tak, była wizyta u ginekologa. W badaniach wyszedł delikatny odchył od normy w poziomie jednego z nich, ale lekarz powiedział, że to wystarczy. Wyobrażasz sobie? Ułamkowa różnica w cyferkach, a Ty jesteś już zupełnie innym człowiekiem.
I co wtedy, pomógł Ci lekarz?
Ależ skąd. Powiedział mi, że mam tylko dwie opcje – albo wrócę do tabletek, albo zaczynamy terapie hormonalną. Oniemiałam. Zupełnie nie rozumiałam, jak moje ciało miałoby się uspokoić, kiedy faszerowane by było syntetycznymi hormonami – to nielogiczne. Czułam, że organizm musi sam znaleźć balans, że może być naprawdę samowystarczalny. Muszę tylko zapewnić mu odpowiednie narzędzia i warunki. Całe szczęście moje wyniki badań tylko lekko odbiegały od normy, więc postanowiłam zaryzykować i na własną rękę naprawić to, co zepsułam.
Jak to zrobiłaś?
Wiadomo, najpierw porządnie się wyedukowałam, to podstawa. Weszło mi to tak w nawyk, że do teraz przed snem puszczam sobie film omawiający badania naukowe na temat związku pomiędzy dietą a zdrowiem z mojego ulubionego medycznego kanału na YT. Przyznaję, to na pewno nie jest normalne (śmiech). Na początek wróciłam do mniej przetworzonej żywności. Przez te wahania hormonów kompletnie się w tym pogubiłam i nie mogłam zapanować nad zachciankami. Owoce, warzywa, kasze, zdrowe tłuszcze – im więcej rzeczy z targu, które nie potrzebują obróbki i opakowania, tym lepiej. Ale to wciąż było za mało. Strasznie frustrujące, kiedy jesz tak jak wierzysz, że jest najlepiej i nie widzisz poprawy. Niestety, czasem okazuje się, wbrew temu co się mówi (i ja też tak mówiłam), że weganizm nie wystarcza. Odkryłam wtedy Macę – taki proszek z peruwiańskiego korzenia. Lekarz mówił, że przy terapii hormonalnej dopiero po pół roku zobaczymy, czy podany lek był trafiony. Ja przy pomocy tego korzenia uporałam się z PCOS, którego też się nabawiłam po drodze, w miesiąc! Byłam z siebie bardzo dumna i wtedy właśnie odkryłam świat roślinnej medycyny i adaptogenów.
Właśnie wtedy zrodził się pomysł na Cosmic Pantry?
Nie, bardzo długi czas trzymałam to wszystko dla siebie. Strasznie się wstydziłam wszystkich proszków z ciężkimi do wymówienia nazwami na mojej półce. Nagle, jak wypuściliśmy koszulkę Modern Witch, poznałam tyle super dziewczyn, mogłam się trochę bardziej otworzyć i zobaczyłam, że ludzie szukają właśnie takich rzeczy! To było naprawdę szokujące – okazuje się, że nie tylko mnie tradycyjna medycyna zawiodła i jest mnóstwo osób, które szukają rozwiązań bliższych naturze. Pomyślałam więc, że warto spróbować.
Od czego więc powinna zacząć osoba, szukająca takich rozwiązań?
Na samym początku od zupełnych, banalnie brzmiących podstaw. Ludzie często nie doceniają takich rzeczy jak sen, woda, relacje z innymi itd. Zacznij właśnie od tego! Daj sobie czas na sen. Bardzo dużo osób, szczególnie z problemami endokrynnymi, czuje ogromną presję ze strony środowiska na bycie ciągle aktywnym, ciągle w ruchu, do przodu. Mają wyrzuty sumienia, kiedy czują się zmęczeni, nie mają siły na trening, potrzebują drzemki albo śpią po kilkanaście godzin dziennie. A to właśnie jest im potrzebne! Nawadniaj się, pij jak najwięcej wody. Banał, prawda? Najpierw naprawdę się do tego zastosuj, a później pogadamy (śmiech). Pij przed, a nie po posiłkach – to bardzo ważne. Jedz więcej warzyw i owoców, kolejny banał. Dodawaj do talerza, a nie odejmuj. Ja staram się do obiadu i kolacji zawsze dołożyć coś zielonego – sałatkę, brokuły, a do tego inne warzywa. Spróbuj, zobaczysz po jakimś czasie, że dużo trudniej będzie Ci się rozstać z tą sałatką z talerza niż ze schabowym. Pielęgnuj relacje z innymi, poświęcaj ludziom uwagę, kochaj, bądź życzliwy. Poświęcaj sobie czas, dbaj o siebie, rozwijaj się. Posiedź ze sobą codziennie 15 min, z kubkiem herbaty w ręku, w ciszy – ważne żebyś poczuł tę więź ze sobą. Medytacja to kolejna świetna sprawa! W dodatku darmowa (śmiech), dla wszystkich tych, którzy zaciekle twierdzą, że zdrowy styl życia jest drogi. Później, jeśli chcesz, dodaj do tego kolejne elementy. Chcesz zapisać się na jogę? Ekstra! Chcesz włączyć do swojej diety adaptogeny? Świetny pomysł!
Jak zaczynasz swój dzień? Masz swoje codzienne rytuały?
Oczywiście! Wstaję, przed umyciem zębów, przez 15-20 min płuczę usta łyżeczką oleju kokosowego. Staram się o tym pamiętać, bo świetnie dba to o higienę i kondycję jamy ustnej, zębów, ale też całego organizmu – stary ajurwedyjski rytuał. W międzyczasie robię drobne porządki i przygotowuję poranny napój. Litr wody na czczo wszedł mi już tak bardzo w nawyk, że nie wyobrażam sobie bez tego poranków, nawet w podróży. W letnim sezonie dodaję do wody cytrynę lub limonkę. Podczas zimowego, obowiązkowa jest mieszanka – imbir, kurkuma (świeża naprawdę robi różnicę), pieprz i cytryna. Staram się też rano medytować przez 20 min. Mam bardzo niezdrowy nawyk rzucania się od razu po tym do pracy, więc jogę odkładam zazwyczaj na wieczór. Do komputera siadam z pysznym, odżywczym śniadaniem, koniecznie z dodatkiem adaptogenów.
Które adaptogeny są Twoimi ulubionymi?
Na pewno Maca – mam do niej duży sentyment, ponieważ to właśnie od niej wszystko się zaczęło. Jest łatwo dostępna i świetnie sprawdzi się zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn. Reguluje hormony, dodaje energii, a do tego naprawdę dobrze smakuje. Bardzo lubię również Amlę – to indyjski owoc, pełen antyoksydantów. Trochę takie hipsterskie Acai, tylko z szerszym spektrum właściwości – świetny na wątrobę, cerę i włosy. Cordyceps też jest super! Tak naprawdę to uwielbiam je wszystkie, najbardziej za to jak działają. To wręcz fascynujące, jak potrafią dostosować się do organizmu i przywrócić do niego balans. Bez względu na to czego szukasz i czego potrzebujesz, nie możesz źle wybrać – każdy wniesie coś dobrego do jakości Twojego życia.
Cosmic Pantry – WWW | FACEBOOK | INSTAGRAM
Zdjęcia: Aleksandra Loska
5 komentarze
Robert Mlynarczyk
Brawo Ola!
Paula
Super ale czy odpowiadająca na pytania nie popełniła błędy? Amla nie Alma czyli Indian goosberry
Kuba
Słusznie, wkradła się literówka! Dzięki za zwrócenie uwagi, już poprawione 🙂
Agata
Mnie bardzo ciekawi co to za program na YouTube, o którym wspomniała Ola 🙂
Ola
https://www.youtube.com/user/NutritionFactsOrg 😉